Mniej koszykówki, więcej alkoholika. Obejrzałem jako fan dyscypliny, dobra rola Bena, dobre zdjęcia, niestety film przewidywalny.
Właśnie problemem tego filmu jest koszykówka, która nie dość że jest taka sama jak w 90% innych filmów, to na dodatek kompletnie nic nie wnosi. Już w połowie filmu zastanawiałem się nad tym po co ten wątek tam jest. Gdyby nie to, gdyby się skupić na całym bólu bohatera, to mógłby wyjść niezły dramat. Naprawdę bardzo rzadko używam tego zwrotu, w zasadzie to raczej nigdy, ale tutaj go użyje, ten film to zmarnowany potencjał.