Melinda ze swymi infantylnymi gierkami i Vic ze swoją (nawet jeśli pozorną) biernością raczej nie wzbudzają sympatii. Oczywiście, jeśli takie było założenie twórców, to absolutnie się udało. Uwielbiam reżysera, ale ten film nie jest wybitnym w jego dorobku. Niektóre rozwiązania rażą banalnością, naprawdę wielka szkoda!
Vic ma osobowość socjopatyczną, zaś ona jest infantylną karierowiczką. Tylko tak naiwna i bierna dziewczyna może zaakceptować jego socjopatę i tylko on jest w stanie być z nią za wszelką cenę. Dla przykładu Don się nią z czasem zmęczył.
A co ma Don do tego? On był starszym gościem, pisarzem. Nie było razem, więc jak mógł się nią zmęczyć?
Tom, Don...brzmi podobnie, a że imiona bohaterów nie były w filmie szczególnie uwzględnione, to pewnie pomyliłam.
Magda, zamierzam otworzyć lodówkę - proszę, nie wyskocz z niej. A przy okazji, twoje tak wielkie zaangażowanie w tym wątku sugeruje podtekst seksualny. Przyznaj się, na kogo tu lecisz - na Benka, czy na Anę? A może na obu?